Jason Momoa to facet, który żyje: aktor spełniający swoje marzenia, gość żywo okazujący emocje, olbrzym kochający męskie zajawki, ale przede wszystkim własną rodzinę. Słowem – inspiracja.
O pochodzącym z Hawajów artyście dowiedziałem się po raz pierwszy przy okazji filmu „Aquaman” (nie oglądałem „Gry o tron”), ale kupił mnie on później – materiałem video na swoim youtube’owym kanale, w którym przechodzi płynnie od wyznania miłości pod adresem motocykli do peanu na cześć rodziny („I’m a husband and a father, and it is the greatest honour of my life”). To pierwsza rzecz, którą Jason Momoa może nas, mężczyzn zainspirować. Kolejna jest z nią bezpośrednio związana – mam na myśli fakt, że gwiazdor poślubił starszą od siebie o 12 lat Lisę Bonet. W czym rzecz? Otóż uważam, że trzeba mieć cojones, być osadzonym w swojej męskości, pewnym siebie facetem, by dokonać takiego wyboru i kierować się tym, czego się chce, a nie społecznym tabu dotyczącym różnicy wieku w związku między mężczyzną a kobietą. Zresztą, jeśli ktoś szuka inspiracji do tego, jak być sprawczym w walce o kobietę, to także ją znajdzie – posłuchajcie, jak przebiegał podryw.
Drapieżna natura
Ale Jason Momoa to nie tylko serce, lecz również drapieżna natura i wolność. O motocyklach już było, dodam tylko, że Polinezyjczyk pasjonuje się kultowymi Harleyami, więc jeśli dobrze poszukasz w jego social mediach, to nacieszysz oko pięknymi, old-schoolowymi modelami. Poza tym aktor strzela z łuku i lubi się wspinać, choć… się boi (kolejna rzecz, którą możesz od niego sobie wziąć, czyli przełamywanie swoich barier). Trenował też brazylijskie Jiu-Jitsu, a jako że jego rodzina ma tradycje surferskie, liznął paddleboardingu, czyli odmiany pływania na desce, tyle że z wiosłem. Pomyślisz może, że ciągnie go do takich aktywności, i przez to jest mu łatwiej się w nich odnaleźć, bo dorastał w buszu, i zamiast butelki z mlekiem, od małego chodził z toporem i już wtedy nosił długą brodę? Niekoniecznie – Jasona wychowała fotografka i malarz, czyli rodzice-artyści. Swoją drogą to trop prowadzący do aktorstwa i muzyki metalowej, której jest fanem i na podstawie której buduje… swoje role („I kind of build my characters off of metal songs”). Doprawdy, przy tym gościu można podładować własną męską baterię.
Momoa to też sprawny zawodnik, jeśli chodzi o wyrażanie emocji. Krzyczy, łapie się za głowę, śmieje, jest spontaniczny, a dobry kontakt mężczyzny z uczuciami to zaleta. Gdy przyjrzysz się uważniej materiałom video z jego udziałem, zauważysz, że jego mowa ciała często wyraża bliskość wobec rozmówcy, którego niekoniecznie nawet osobiście zna. Czyli otwartość. Przy tym ma dystans do siebie i jest przyjacielski – wielokrotnie zobaczysz go, jak serdecznie zwraca się do ludzi. Przywiązanie do bliskich, swojej małej ojczyzny, jaką jest Polinezja Francuska i wspólnotowość to ostatnia rzecz, którą Jason Momoa może imponować. Podczas trasy promującej film „Aquaman” aktor często występował z innymi Polinezyjczykami, usuwał się na drugi plan i podkreślał, że podczas tych medialnych wystąpień reprezentuje nie siebie, ale swoich ziomków i miejsce, z którego pochodzi. Umięśniony dzikus, ale z czującym sercem. W sumie nie najgorsze połączenie ;).